
Ayati czyli Agnieszka Ziemiec to szydełkowa czarodziejka. W jej portfolio znajdują się wzory na chusty, koce oraz mandale – jest autorką wszechstronną i przywiązującą dużą wagę do szczegółów. Zaprojektowane przez nią schematy cieszą się dużym uznaniem, a w pracy pomaga jej kot Gustaw.
Jeżeli jesteście ciekawi, w jaki sposób Ayati spędza wolny czas, czy w pracy stawia na spontaniczność
i skąd wziął się jej pseudonim artystyczny koniecznie przeczytajcie nasz wywiad.
Zakręcone Motki: - Tworzysz bardzo różnorodne projekty, w Twoim port folio znajdują się wzory na chusty, mandale oraz koce. Która z tych form jest Ci najbliższa?
Ayati Crochet: - Nie mam ulubionej formy. Zaczynałam swoją szydełkową przygodę od projektowania chust, jednak
z czasem zaczęłam otwierać się na nowe kształty. Cały czas się rozwijam a wrodzona ciekawość każe mi zaglądać tam, gdzie mnie jeszcze nie było.
Z całą pewnością pandemia koronawirusa przyczyniła się do wzrostu zainteresowania rękodziełem. Twoim zdaniem to dobrze, że szydełkowych pasjonatek przybywa?
- Tak, bardzo mnie cieszy zwłaszcza to, że coraz więcej młodych osób zaczyna szydełkować. Nawet moja nastoletnia córka sięgnęła ostatnio po szydełko. To budujące, że rękodzieło przestaje być postrzegane jako zajęcie dla starszych pań
i zyskuje uznanie. Społeczeństwo zaczyna dostrzegać piękno unikatowych rzeczy oraz ogrom pracy, którą musimy włożyć
w ich wykonanie.
Niedawno, wspólnie z Julitą Janicką, zaprojektowałaś wzór na chustę Melisa, który cieszy się ogromną popularnością. Jak zaczęła się Wasza współpraca i jak ją wspominasz?
- Marzyłam, żeby połączyć z kimś siły i wspólnie stworzyć ciekawy wzór. Moja testerka Ewa poradziła mi, żebym napisała wiadomość do Julity. Pomyślałam wtedy, że zwariowała - do Julity dużo mi brakuje i uważałam, że to jeszcze nie jest ten czas. Wiedziałam, że jest wolnym ptakiem i będzie mi ciężko namówić ją do współpracy, ale z drugiej strony byłam przekonana, że jak ma się marzenie to trzeba się mocno postarać, by je spełnić. Za namową dziewczyn napisałam obszerną wiadomość do Julity. Ona chyba wyczuła moją determinację i to, że łatwo nie odpuszczę, bo po przemyśleniu mojej prośby zgodziła się na wspólny projekt. Trafiłam pod najlepszy adres. Z Julitą pracowało mi się cudownie, rozumiałyśmy się bez słów. Działałyśmy na siebie inspirująco do tego stopnia, że kolejne części Melisy powstawały zupełnie bez wysiłku. Każdemu mogę polecić tak doskonałą współpracę, pełną porozumienia, wsparcia i nauki w obie strony.
Jestem pełna podziwu dla talentu Julity, jej pracowitości i zaangażowania. Z perspektywy czasu myślę sobie, że tak właśnie miało być, miałyśmy się spotkać i zaprzyjaźnić. Współpracowało nam się tak dobrze, że już dziś mogę zdradzić, że niedługo światło dzienne ujrzy nasz drugi projekt.
Skąd pomysł na tak oryginalny pseudonim? Równie intrygujący jest sposób, w jaki go zapisujesz.
- Gdy zaczęłam pracować nad pierwszą chustą równolegle pojawił się pomysł, aby założyć swoją stronę na fb. Potrzebowałam takiego miejsca w sieci, które umożliwi mi kontakt z całym światem. Bardzo długo szukałam nazwy. Wiedziałam tylko, że ma być ładna, krótka i bez polskich znaków. Niby proste w teorii, w praktyce już takie nie było.
Gdy tylko coś ciekawego przychodziło mi do głowy okazywało się, że nazwa jest już zajęta. Męczyło mnie to bez końca,
aż pewnego dnia nazwa przyszła do mnie sama: Ayati. Podobnie było z logiem. Kręcąc jeszcze nieporadnie słupkami
w programie graficznym wpadłam na pomysł, że można z symboli szydełkowych ułożyć litery. Mój pseudonim nie kojarzy
się z szydełkiem to forma jego zapisu już tak. Wszystkie nazwy moich wzorów wskazują na matkę: są krótkie,
z charakterystycznym 'Y' zamiast 'J', składają sie wyłącznie z szydełkowych symboli. Myślę, że pomysł się udał, bo dużo osób zwraca się do mnie Ayatka, co jest bardzo miłe.
Co Cię motywuje do tworzenia nowych wzorów?
- Musi przyjść dobry dzień, nie umiem robić czegoś na siłę. To tak jak w życiu, do wszystkiego potrzebny jest odpowiedni czas. Gdy przychodzą twórcze dni szydełko aż pali mi się w dłoniach, a pomysły nie mieszczą w głowie. Do zaprojektowania kocyka Hypnos zmotywowały mnie narodziny mojego bratanka - pomyślałam, że taki koc będzie dla niego idealnym prezentem.
Aby zaprojektować nowy wzór potrzeba z jednej strony kreatywności, z drugiej matematycznej wiedzy. Jak sama sobie określisz – jesteś umysłem ścisłym czy humanistycznym?
- Mam podzielony umysł. W pracy aktywna jest strona matematyczna, po pracy zaczyna działać część kreatywna.
Najpierw wymyślam a później martwię się, jak rozrysować wzór w programie tak, aby był czytelny i zrozumiały dla innych. Zwłaszcza w Melisie pojawiły sie schematy, które na pierwszy rzut oka wydawały się dziewczynom bardzo skomplikowane.
Na szczęście okazało się, że w rzeczywistości wszystko jest rozpisane w tak przystępny sposób, że praca nad schematem nie sprawia trudności. Matematyka pojawia się na samym końcu, gdy przerabiam projekt po raz drugi i nanoszę ostatnie poprawki, tu już pracuję w pełnym skupieniu.
Przy okazji CALu Gaya postanowiłaś wesprzeć Stowarzyszenie KociArka. Czy pomaganie jest dla Ciebie ważne?
- Zdecydowałam się pomóc Stowarzyszeniu dzięki mojej testerce Wiesi. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego co robią KociArka oraz Wiesia dla zwierząt, które nie miały tyle szczęścia, aby trafić do dobrego domu. Sama jestem kociarką - mam kocura Gustawa, bez którego nie wyobrażam sobie już codzienności. Uważam, że od zwierząt możemy się wiele nauczyć. Nasi pupile wspierają nas bezwarunkowo, wyczuwają nasze nastroje, uczą empatii. Sądzę, że pomaganie jest ważne,
i nie chodzi mi tylko o aspekt materialny. Czasami zwykła rozmowa czy drobny gest potrafią wiele zdziałać.
Zorganizowałaś kilka szydełkowych CALi –uważasz, że jest to atrakcyjna forma kontaktu z odbiorcami Twoich wzorów?
- Tak, bardzo lubię tę formę wspólnego szydełkowania. Zawsze czuję się odpowiedzialna za swoje wydarzenia, staram się być pomocna i tak zwyczajnie, po ludzku, miła. Takie wsparcie od gospodyni i innych uczestników sprawia, że CALe są tak bardzo lubiane. Dochodzą do tego ramy czasowe, co motywuje uczestników do wykonania danej części w odpowiednim czasie. Najbardziej lubię moment, gdy w albumie na zakończenie CALu przybywa fotografii gotowych prac.
Serce wtedy rośnie.
Z którego swojego wzoru jesteś najbardziej dumna?
- Ojej, trudne pytanie... Ciężko mi wybrać. Gdy powstał mój pierwszy wzór czyli Ayati, byłam z niego bardzo dumna. Wszystkiego uczyłam się sama metodą prób i błędów. Porównując, ile czasu zajęło mi opracowanie graficzne Ayati a jak sprawnie rysuję obecne wzory widzę, jak duży postęp zrobiłam i jak wiele się nauczyłam. Najbardziej jestem dumna
z przebytej drogi oraz z tego, że moje wzory zostały ciepło przyjęte i mogę pracować z najlepszymi. Cały czas czerpię
z projektowania ogromną radość.
Jak organizujesz swoją pracę? Masz plan minimum, który starasz się zrealizować czy stawiasz na spontaniczność?
- Zdecydowanie spontaniczność :) Najpierw robię, później się zastanawiam i martwię. Może to nie jest idealne rozwiązanie, ale u mnie się sprawdza choć nie ukrywam, że czasami wolałabym być bardziej skrupulatna. Zdarza się, że ciężko mi rozczytać własne notatki, tak szybko przelewam pomysły na papier.
Jak spędzasz wolny czas? Co oprócz szydełka Cię relaksuje?
- Lubię chodzić do lasu na spacery, zbierać grzyby i czytać książki. Bardzo dużą przyjemność sprawia mi też słuchanie muzyki. Chętnie jeżdżę na koncerty i festiwale, muzyka na żywo doskonale ładuje moje baterie. Gdy tylko mam czas spotykam się z rodziną i przyjaciółmi. Oni od samego początku wspierają moją pasję a to bardzo ważne, gdy najbliżsi rozumieją nasze zamiłowania.